9. Moja kolekcja, cz. 2 - psy.

 Witam wszystkich!

Na początku chciałabym Wam podziękować za tak pozytywny odzew. Normalnie serce się raduje, gdy widzę Wasze komentarze  <33

Ten post miał pojawić się wcześniej, ale wystąpiły dwa problemy:

1. Kupowałam dwa zestawy LPS, w których były psy. Chciałam poczekać z postem, aby móc umieścić tu moje nowe figurki, ale niestety do żadnej z transakcji nigdy nie doszło.

2. Byłam chora, i przez to nie miałam siły na robienie czegokolwiek.

3. Miałam lekki stan...depresyjny? spowodowany nową szkołą. Na szczęście już on przemija.

W sprawie szkoły: niestety przez nią będę musiała ograniczyć ilość dodawanych wpisów. Po prostu nie będę miała na to czasu, szczególnie, że moje inne zainteresowania wymagają bardzo dużo uwagi. Mam nadzieję, że nie będziecie źli.

Dobrze, to tyle z moich spraw. Teraz czas na LPS.


 Poznajcie mojego pierwszego LPS'a w historii. Dostałam ją od koleżanki mamy ok. 2013 roku. To od niej wszystko się zaczęło - zobaczyłam znaczek LPS na jej nóżce i sprawdziłam, co on znaczy. Wtedy ukazały mi się zdjęcia cudownych figurek, których zapragnęłam mieć jak najwięcej. Fun fact: gdy wpisałam w wyszukiwarkę znaczenie tego znaczku większość wyników stanowiły zdjęcia postaci z LPS: Popular. Wspaniałe czasy...
Nie bawiłam się często tą figurką, ale gdy już się to działo to praktycznie zawsze była sklepikarką, bo właśnie to było pierwszą rzeczą, która przychodziła mi na myśl po spojrzeniu na nią. W sumie to dalej tak mam.

 
Jest to ten LPS, o którym wspominałam we wpisie o pogadankach. Dostałam ją od pewnej osoby z turnusu psychiatrycznego (dziękuję Ci Hania <3) wraz w innymi LPS z G4. Jest ona pomalowana od spodu pisakami, ale nie jest to takie wyraźne i nie przeszkadza mi to.


Jamnik - naprasowywanka. Przez te oczy zawsze była u mnie starszą panią. Była w jakimś przelotnym związku z sheepdogiem z Głodnych Zwierzaków. Niestety tylko tyle o niej pamiętam, bo była kupiona trochę przez to, że nie chciałam wracać do domu z pustymi rękoma.


A oto proszę Państwa symbol mojej głupoty: rysowanie długopisem po petshopach. Kiedyś gdy mi się nudziło to często impulsywnie niszczyłam zabawki tym, co miałam pod ręką. Przez to trzy LPS'y mają "podkreślone" pyszczki długopisami. W tym przypadku porysowałam jeszcze czuprynkę. Bardzo mnie to boli, ale już sobie wybaczyłam po zrozumieniu powodu tego bawienia się w Sida z "Toy Story".


Tę pannę dostałam od mojej kuzynki, która już skończyła przygodę z LPS. Z jakiegoś powodu bardzo pasuje jej imię Monika. Chyba właśnie tak ją nazwę.


To był ten nieszczęsny Rene...
Jak możecie zauważyć on także nosi na sobie symbol mojej głupoty. 
To jest figurka, która ma za sobą najwięcej zmian: najpierw był manager'em Grześka Jogurta, potem był w związku z jego matką, a następnie stał się Rene, którym już nie jest. Teraz w sumie nie wiem, co z nim zrobić.

Mój jedyny fuzzy LPS! Jest trochę pozdzierany, ale w końcu jest kupiony z drugiej ręki. To jeden z tych petshopów, który był, by być - nie ma za sobą ani żadnych historii, ani zabaw. 

Ah, mój Primark...

Z nim były takie zabawy, których świat nie widział. 

Najgorszą była ta, w której oddawał się aktowi...rozmnażania z Grześkiem Jogurtem. Dlaczego? Bo Jogurt chciał sprawdzić, czy podobają mu się faceci. A to hultaj, dziewczynę zdradza.

Ta zabawa była oczywiście wymyślona przeze mnie, bo 4 lata temu miałam bardzo dziwną fazę obsesji na punkcie yaoi. W sensie nie samego yaoi, ale tematyki, którą porusza. To był zdecydowanie najgorszy okres mojego życia i wstyd mi się do tego przyznać. Jeśli chcecie, to mogę opowiedzieć o tym więcej, bo to naprawdę był koszmar.

Dalej jest jednym z moich ulubionych petshopów, ale już nie ma takich dziejów za sobą - jest zwyczajnym obywatelem. Tak jak powinien.

Tę pannę zapewne już znacie! Dalej jest piękna jak zawsze, ale większego uroku dodaje jej obróżka z dzwoneczkiem. Podziękujcie Hani - to był jej pomysł. A dzwoneczek jest prawdziwy, metalowy i faktycznie dzwoni!

Husky z Centrum Adopcyjnego - najnowszy nabytek. Szczerze mówiąc te zdjęcia z Nicole bardzo go oszpecają -  w rzeczywistości jest bardziej uroczy. Nie mam o nim za dużo do powiedzenia.

Bernardyn, którego dostałam od wcześniej wspomnianej kuzynki. Z tego co pamiętam to był kumplem Janusza Limonki (mój boston terrier) i miał bliżej nieokreśloną żonę. Krótko po powstaniu GGJ obydwie o nim zapomniałyśmy. A szkoda, bo jest bardzo uroczy, tak jak wszystkie bernardyny.

Jeden ze starszych husky'ch, w dodatku z ukochanym przeze mnie czerwonym magnesem. O nim też niestety nie mam nic do powiedzenia poza tym, że jest naprawdę piękny.

To jest jeden z najpiękniejszych szczeniaczków! Niestety nie używałam go często - był po prostu wykorzystywany jako dzieciak wtedy, kiedy wymagał tego mój pseudoscenariusz. Muszę trochę się nim zająć - nie może się u mnie marnować w szafce!

Jeden z moich ulubionych LPS. Kiedyś miał cieniowanie na pyszczku, ale je zmyłam z bardzo istotnego powodu: przypominał mi neckbeard'a. Teraz wygląda znacznie lepiej. Dość często się nim bawiłam, ale nigdy nie miał żadnej istotnej roli. Był po prostu postacią poboczną.


Istny emocjonalny rollercoaster, prawda? Mam nadzieję, że nie było to bardzo dziwaczne. Szczególnie ta zabawa z Primarkiem. Proszę powiedzcie, że nie tylko ja bawiłam się w tak chore rzeczy.

Życzę Wam wszystkim miłego dnia i pozdrawiam <3




8. Moja kolekcja, cz. 1 - koty.

Witam wszystkich!

Po tej jakże nieszczęsnej historii z René naszedł mnie pewien pomysł - co, gdybym opowiedziała o każdej figurce z mojej kolekcji, bez kontekstu opowiadaniowego? (Czy takie słowo w ogóle istnieje?)

Jeśli chodzi o kwestie techniczne - każdy post z tej serii będzie opowiadał wyłącznie o wybranej grupie zwierząt, takich jak zwierzęta gospodarskie czy gryzonie. Tak by nie zanudzać Was długością postów. Będę opowiadać o okolicznościach, w jakich dostałam danego LPS'a, a także o różnych historiach z mojego życia w które były wplątane.

Pierwsze będą koty, głównie z dwóch względów: koty są moimi ulubionymi zwierzętami i to ich mam najwięcej.

Aha, i wreszcie znalazłam jakieś prowizoryczne tło! Nie jest ono powalające, ale da się je znieść i nie skupia na sobie całej jakości zdjęcia. Bardzo wybitne osiągnięcie.

Ale już nie przedłużam i przedstawiam Wam pierwszą figurkę:


Oto Cassie! Kupiłam ją, a raczej kupiła mi siostra, w grudniu 2021. Przyznaję bez bicia, że najprawdopodobniej nigdy bym jej nie kupiła gdyby nie fakt, iż była w zestawie z shorthair'em. A szkoda, bo jest naprawdę śliczna!


Tego pana chyba znacie z drugiego posta o nowych LPS. W tamtymże wpisie stwierdziłam, że będzie nazywał się Noir, ale to było imię wymyślone właśnie w momencie pisania, więc najprawdopodobniej je zmienię. Śmieszny jest fakt, że LPS'owi, którego chciałam praktycznie odkąd zaczęłam je zbierać do tej pory nie wymyśliłam nawet imienia które nie będzie się zmieniać co kilka dni. Cóż, najwidoczniej tak bywa.


...a więc przedstawiam Wam mojego pierwszego POP'a...

Była to dziewczyna o jakże wdzięcznym imieniu Galaxy Limonka. Należała do prestiżowej grupy ulubionych LPS moich i mojej kuzynki - GGJ. Cały czas się bawiłyśmy w ich perypetie, a tej pani z czasem przypadła rola zimnego tomboya, który za nic miał bycie taktownym wobec innych. Aż w końcu stała się rzecz straszna - moja kuzynka niechcący (a może chcący? Zdania wśród rodziny są podzielone) upuściła ją na podłogę. Wtedy to rozpadła się na połowy. Na szczęście na starym telefonie mojej mamy zachowały się zdjęcia sprzed wypadku. I niech tam zostaną, tak dla potomnych.


Sakura Melody! To imię chyba pochodzi z bloga Galaxis. Sakura również była elitą należącą do GGJ, ale drastycznie różniła się od Galaxy - bowiem Sakura była kimś, kogo można nazwać gold digger'em. Chodziła z jakimś tam piosenkarzyną Grześkiem Jogurtem (???), ale jedynie dla jego (i jego matki) pieniędzy. O panie Grześku będzie tu pisane. O jego matce nie, bo to nie G2. Ale podpowiem, że jest to Felina Meow.


Oto ta shorthair'ka z zestawu z Cassie! Kupiłam ją wraz z jeszcze inną kotką, ale o niej będzie za chwilę. Cały zestaw kosztował 30 zł, a do tego dostałam jeszcze bonus w postaci motylka ochrzczonego imieniem Elian. O samej shortce nic nie mogę powiedzieć bo mam ją stosunkowo krótko i nic nie zdążyło się z nią wydarzyć.


Jeśli się nie mylę to występowała ona w "Pamiętniku Księżniczki" od ThePuddingLPS. U mnie nie ma aż tak bogatej historii, bo u mnie nie ma nic. Po prostu wspaniale.


To ostatnia kotka z tamtego zestawu. Raz nazwałam ją Katrina i myślę, że tak już zostanie. Jeśli się nie mylę to była żoną Heliodora i siostrą dwóch innych kotek, które zaraz pokażę.


To jedna z tych sióstr. Raz się nią bawiłam, że to taka typowa blachara czy coś. Potem w epoce Heliodora nazywała się Charlotte i była po prostu znerfioną i ugrzecznioną wersją siebie z zabawy.


Ostatnia z sióstr! Była ona tą "miłą siostrą". Każdy się bawił w dobrą i złą siostrę, nie różnię się tym od Was, kochani. Zapomniałam tylko jak miała na imię w epoce Heliodora.


To chyba będzie koniec! Mam nadzieję, że miało to jakiś ład i skład. Następne powinny być psy, bo mam ich podobną ilość.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i do napisania! <3










7. Dziękuję!

Witam serdecznie!

Chciałabym podziękować DiarioLPS za bardzo pozytywny odzew. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że ktokolwiek tu zajrzy, więc pisałam głównie dla siebie. A tu taka niespodzianka!

Do Diario: jesteś naprawdę wspaniałą osobą i cieszę się, że możemy Cię mieć w naszej skromnej blogosferze. Mam nadzieję, że zobaczę jeszcze więcej Twoich postów, bo bardzo przyjemnie się je czyta. Życzę dalszych sukcesów i jeszcze raz dziękuję!

6. Pogadanki i nowe LPS

 Witajcie po kilkumiesięcznej przerwie.

Trochę trudno mi się przywitać tak, jak gdyby nigdy nic się nie stało. W końcu jestem już o rok starsza niż wtedy, gdy zaczęłam pisać. Przepraszam za to milczenie i daję wyjaśnienie:

Wypaliłam się w kwestii pisarskiej.

Najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam, o czym napisać: figurki kupuję raz na kilka miesięcy, generalnie to nie tworzę ani "życiorysów" dla figurek, ani seriali, ani chociażby domków (pamięta ktoś ten szał na robienie pokoików po pudełkach od butów? Wraz z moją kuzynką kochałyśmy oglądanie jak ktoś je tworzy). O swoim życiu nie zamierzam opowiadać, gdyż nie pasowałoby to do celu, w którym stworzyłam tego bloga - jeszcze głębsze rozpalanie pasji do figurek zarówno we mnie, jak i w innych. Co gorsza, mogę nawet teraz stwierdzić z całą pewnością, że to nie będzie jedyny raz. Tak więc już w tym momencie przepraszam za te wszystkie "zamilknięcia", jakie będą miały miejsce.

Teraz czas na bardziej pozytywne wiadomości - otrzymałam w prezencie 5 nowych figurek. 4 są z generacji 4, a jedna z generacji drugiej, a tak dokładniej to ta. Wśród LPS z generacji czwartej znalazła się panda fuzzy, którą dostawało się w Smyku za kupienie trzech figurek. A przynajmniej wnioskuję, że tak było, ponieważ trzeba było zrobić właśnie to, by dostać Felinę Meow. Wracając do pandy, niestety dodatek od niej się zgubił. A szkoda.

Oprócz tego klasycznie w moim stylu kompletnie zresetowałam cały świat, który stworzyłam wokół moich figurek - a co za tym idzie - wiele charakterów postaci nie miało zbytniego sensu i musiałam całkowicie je zmienić, w tym Heliodora. Właśnie sobie przypomniałam, że obiecywałam napisanie o Rene, czego nie zdążyłam zrobić przed totalną anihilacją wszystkich postaci. Ups!...

Niestety ten post będzie bez zdjęć, bo dalej nie znalazłam tła, na którym LPS byłyby dobrze "chwytane" przez aparat telefonu, a jedyny aparat w moim domu który działa to Instax, który, no, powiedzmy że się nie sprawdzi w tym wypadku...

Mam nadzieję, że u Was wszystko w jak najlepszym porządku. 

Kocham Was i do następnego napisania! <3

5. Nowe LPS!

 Witam wszystkich!

Tytuł raczej mówi sam za siebie - dzisiaj zaprezentuję Wam nowe figurki. Polecam co jakiś czas odwiedzić różne targowiska - rodzice nieco starszych już dzieci sprzedają LPS w niskich cenach (niektórzy bardzo je zawyżają, ale są to raczej wyjątki od reguły).

Z tego powodu wczoraj przebiłam swój rekord (i zabiłam swój portfel), kupując 13 figurek w jednym dniu. Nie tylko to - spełniłam jedne z moich największych marzeń, jeśli chodzi o kolekcję! W takim razie czas na zdjęcia. Wybaczcie mi jakość moich zdjęć - porysowany aparat nie odróżnia LPS od tła. Będę musiała znaleźć takie bardziej jednolite.



Oto pierwsza figurka - hipopotam. Jest to mój pierwszy LPS tego kształtu. Ma na imię Claude. Jest 50-letnim ogrodnikiem (wiem, nie jest to kreatywne biorąc pod uwagę jego design). Od jakiegoś czasu mi się podobał i cieszę się, że go mam.


Następny jest ten chomik (?). To moja pierwsza figurka tego kształtu. Chyba nazwę go Crop (???). Nie mam za dużo pomysłów na niego, lecz kojarzy mi się z takim leniwym, wyluzowanym, ale miłym 20- latkiem. Podoba mi się jego pyszczek. Pomarańczowy jest jednym z moich ulubionych kolorów, więc może dlatego?


Dziobak - tak samo jak jego poprzednicy, mój pierwszy dziobak. Ma na imię Mauve i jest ok. 30 letnią nauczycielką. Muszę upolować tego z naklejek - może będą razem w związku?


Foka, także moja pierwsza. Jestem zaskoczona kontrastem pomiędzy wielkością głowy a ciałka - w porównaniu z jej ciałem ta głowa jest ogromna! Będzie mieć na imię Sonne. Nie popisałam się kreatywnością i tym razem - Sonne to po niemiecku "słońce". Kojarzy mi się z marzycielską nastolatką, ale nie jestem pewna czy iść w tym kierunku z tą postacią.


Króliczek. Zgadnijcie który to mój królik tego kształtu? W każdym razie, ten zajęczak jest bardzo interesujący - ma bowiem swój wariant! Różnią się kształtem oczu. Druga wersja ma górną część oka? (nie wiem jak to nazwać) w postaci linii krzywej, a ta moja ma zamiast tego falę.


Dość ciekawa sytuacja, prawda?

Wracając do mojej figurki, nie wyobrażam jej sobie w innej roli niż mała, energiczna dziewczynka. Po prostu nie pasuje nigdzie indziej. Ma na imię Rosette.


Mała, pulchna rybka, pierwsza w mojej kolekcji. Myślałam że będą trochę większe - one są takie malutkie! Tak jak Rosette będzie dzieckiem. Może będzie mieć na imię Neptune. Muszę się trochę nad tym zastanowić.


Teraz to już druga pulchna rybka! 8) Uwielbiam ryby i pulchne osoby (więcej do kochania 8) ), więc te ryby pomalutku stają się moją kolejną manią, podobnie jak szopy. Ta konkretna jest z serii Pretty Pairs. Nie mam na nią żadnego pomysłu. Nawet na imię. Muszę spędzić z nią trochę więcej czasu - tak łatwiej wymyślić design i osobowość figurki.


Skalar! O tym panu marzyłam od dłuższego czasu. Ogólnie cały zestaw, w którym się znajdował to moje jedno wielkie marzenie. Muszę zdobyć persa, z którym dzieli opakowanie. Ale będzie to trudne - tego cholernego persa nikt nie sprzedaje, a każdy chce go mieć. Taki przystojniak.

O skalarze wiem tyle, co nic. Na pewno będzie chłopakiem, prawdopodobnie nastolatkiem. Jego robocza nazwa to Stripe.


UWAGA! UWAGA! MAMY UNIKAT!

Tak, ten skalar to unikat! Nie jest to co prawda rzadki unikat, ale każda figurka która nim jest choć w najmniejszym stopniu bardzo mnie cieszy. Jest to Toys'R'Us exclusive.

Ten LPS to raczej dziewczyna. Ma na imię Riviere. Nic innego o niej nie wiem.

Mam już trzy skalary! Od lewej strony: Bulgut, Riviere i Stripe. Prześlicznie razem wyglądają! (wewnętrzna rybiara się uaktywniła)


UWAGA! UWAGA! KOLEJNY UNIKAT!

Ten konik morski to również unikat - pochodzi z tego samego zestawu co Riviere, który wygląda tak:



Sprzedawca miał też inne LPS z tego zestawu, m. in. sowę czy łabędzia. Kupię je następnym razem!


Jaszczurka SEP! Moja pierwsza jaszczurka w ogóle. Ma na imię Lavender i jest 20-letnią ogrodniczką. Pracuje dla Claude'a. Swoją drogą, nie spodziewałam się tego, że będzie aż tak duża! Myślałam, że ten kształt jest troszeczkę mniejszy - Lavender jest jedną z najwyższych figurek w mojej kolekcji!


Moja druga chihuahua. Nazwałam ją Lucy. Nie mam na nią pomysłów. Jedyne co wiem to że jest młodą dorosłą. Muszę naprawdę pospędzać czas z tymi figurkami.

A teraz czas na moje marzenie...


Tak! Wreszcie!

Tę figurkę chciałam odkąd zaczęłam interesować się LPS. Czekałam osiem lat żeby go w końcu mieć w moich dłoniach. Za każdym razem gdy był sprzedawany, nie grzeszył dobrym stanem. A ten jest w stanie idealnym! Na szyi miał nawet gumkę z opakowania! 

Jest to mój pierwszy longhair. Nazywa się Noir, ma 25 lat i podobnie jak Lavender współpracuje z Claude'm. Muszę znaleźć mu jakiegoś chłopaka, bo na razie wszyscy chłopacy są albo hetero, albo występuje ogromna różnica wiekowa. Nie sparuję go przecież z Rene! (swoją drogą, czy opowiedzieć Wam o nim?)

Ostatnie dni są więc bardzo przyjemne. Nowe wymarzone figurki i upragniona lawenda? To musi być sen.
Mam nadzieję, że Wam też sprzyja szczęście. Do napisania!



4. Moje manie

 Witam Was wszystkich!

Jako iż manie są dosyć popularnym tematem w LPS-owej społeczności, postanowiłam dołożyć swoją cegiełkę i przedstawić Wam moje własne.


SHORTHAIRY

Wiem, kształt ten jest nadużywany przez kolekcjonerów, ale jest w nim coś charakterystycznego. Uwielbiam to, że jest bardzo uniwersalny - mogą mieć dowolne płcie oraz osobowości. W przypadku np. dogów niemieckich czy spanieli nie ma takiej opcji - dogi wyglądają bardzo męsko, a spaniele kobieco. Poza tym, jest to jedyny popularny kształt, który jest kotem, a które uwielbiam (pojawią się jeszcze nawet w tym poście!)

Zebranie ich wszystkich będzie trudne i czasochłonne, ponieważ na ten moment mam tylko 3 z nich: kotkę #5#886 oraz #3573. Najbardziej podobają mi się #64#336#1643 i #2291.


COLLIE

Podobnie jak z poprzednim kształtem, collie pojawiają się praktycznie wszędzie. Mimo to są według mnie bardzo estetyczne. Niestety nie posiadam żadnego z nich. Najbardziej chciałabym #58/2#272 i #1262.


SIEDZĄCE PERSY

W tym kształcie podoba mi się ich wielkość - ilość futra na nich tworzy wizerunek opiekuńczej, matczynej obrończyni. Ponadto są to koty, a to zawsze jest plusem. Posiadam 3 z nich: #878#1159 oraz #2063. Najbardziej chcę #435 i #2532.


NIETOPERZE

Nietoperze od zawsze wywoływały u mnie dość dziwne uczucia, więc to może być jednym z powodów, dla których polubiłam figurki tego kształtu. Oprócz tego mają urocze mordki, którym nie można się oprzeć. Nie mam żadnych nietoperzy, ale najbardziej chciałabym #1695#NO i #2542 Brazilian Exclusive.


Jakie są Wasze manie? Życzę Wam miłego dnia!

3. Nowe LPS

 Witajcie kochani!

Tak jak wskazuje tytuł, mam pewne nowe figurkowe nabytki. kupione zostały one w Wielką Sobotę w pewnym sklepie po tym, jak przez wiele lat nie widziałam LPS w sklepach. Możnaby rzec prawdziwy cud wielkanocny.

Jest to zestaw Lucky Pets, z serii drugiej, który prezentuje się tak:


(Proszę wybaczcie mi jakość tego tła)











Czas otworzyć pierwsze okienko!



Taki oto uroczy piesek! Według LPS Merch jest to chihuahua, ale mi na tę rasę nie wygląda.

Czas otworzyć kolejne okienko.



Powitajcie tę niezwykle słodką rozdymkę! Jest ona jednym z LPS w wersji mini. Jest praktycznie cała pokryta brokatem!

Następną figurką jest...



Jeden z najpiękniejszych G5 jakie w życiu widziałam! Uwielbiam ten kształt, a kolory pomimo swej wyrazistości idealnie ze sobą współgrają. Według LPS Merch jest on Golden Retrieverem.

A ostatnia figurka to...



Taki oto kangur (kangurzyca?). Podobna sytuacja jak z goldenem - intensywne kolory ładnie się ze sobą łączą.



Na tyle opakowania przedstawiono figurki, jakie mogą nam się trafić. Wychodzi na to, że kangurzyca jest nieco rzadsza od reszty.





(Strasznie nie podoba mi się to zdjęcie)

Do każdej z figurek przydzielono breloczki, które można założyć na dołączony uchwyt. Można z nich zrobić bransoletki lub inną biżuterię.


Wszystkie figurki obok siebie. Wyglądają zaskakująco przyzwoicie.


Czy Wam też się podobają te figurki? Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego dnia!















2. Moja ulubiona figurka!

 Witajcie wszyscy!

Zgodnie z moją obietnicą nadszedł czas na opisanie mojej ulubionej figurki. Dla krótkiego przypomnienia, jest to ten tabby cat, który nazywa się Heliodor (dość...nietypowe imię, prawda?). "Dlaczego akurat ta figurka?" - możecie pomyśleć. I już Wam wyjaśniam!

Tę figurkę lubię nie za jej wygląd ani kształt (choć bardzo go lubię - możliwe że maniuję!). Lubię Heliodora ze względu na jego historię oraz osobowość. Pomimo bycia często pomijanym petshopem przeze mnie, wymyśliłam mu historię na tyle (według mnie!) interesującą, że po pewnym czasie go pokochałam. Cóż, może nadeszła pora na opisanie go?

Heliodor Dlisen jest szlachcicem, stąd jego imię - heliodor to pewien kamień szlachetny, który posiada żółtą barwę. Jest to także imię pochodzenia greckiego (kocham greckie imiona!), które oznacza "dar słońca". Jego przodkowie byli uzdolnionymi, znanymi wojownikami, przez co na wiele wieków zapadli w pamięci otoczenia. Wkrótce ród zyskał na tyle wielką sławę, iż mieli możliwość podejmowania ważnych dla całego państwa decyzji - każdy zwracał swoją uwagę na życie Dlisenów. Na ojca Heliodora wywarło to ogromną presję. Był przerażony tym, że każde drobne niepowodzenie spowoduje zniszczenie reputacji rodziny. W celu wyeliminowania tej możliwości, zaczął wykonywać to, czego pragnie lud, tym samym ukrywając swoje emocje i wszystko, co mogłoby doprowadzić do jego porażki. Gdy narodził się Heliodor, przekazał swoje 'wartości" swojemu dziecku. 

Heliodor robił to samo, co jego rodzic. Jednak bolało to go jeszcze bardziej niż jego ojca. Tak jak każdy z nas nienawidził ukrywania samego siebie, szczególnie że robił to od bardzo długiego czasu - dłużej niż mu nakazywano. Musiał bowiem ukrywać swoją orientację seksualną - to, że jest biseksualny. Gdy na świat przyszły jego córki, cykl powtórzył się. Heliodor stwierdził, iż dla ich dobra muszą postępować tak samo. Jednak tu nastąpił przełom.

Starsza córka Heliodora, Sapphire, wyznała publicznie, że jest lesbijką. Dla naszego bohatera był to szok - jego córka nie boi się tego, co może się stać? Postanowił więc odbyć z nią szczerą rozmowę. Od swojego dziecka dowiedział się, że ma dosyć tego, do czego była zmuszana. Sapphire stwierdziła, iż doskonale wie, że jej ojciec chciał dla niej jak najlepiej, lecz nie warto udawać kogoś, kim się nie jest po to, aby ktoś myślał o nas dobrze. W końcu nie potrafimy kontrolować cudzych umysłów ani opinii - nieważne jak bardzo będziemy perfekcyjni, i tak znajdzie się chociaż jedna osoba, której się nie spodobamy. I jest to zupełnie w porządku!

Szlachcic doznał olśnienia. Słowa jego córki niezmiernie go poruszyły. Postanowił zniknąć z życia publicznego, aby skupić się na poprawie relacji z jego dziećmi oraz ojcem. Heliodor zrozumiał, że jego motywy były takie same jak jego rodzica. Rodzice często nieświadomie przenoszą swoje problemy na swoje dzieci. Zdecydował się także podążyć w ślady Sapphire, co znacznie polepszyło jego stan psychiczny. Nadal ma problemy z wyrażaniem siebie, ale z pomocą rodziny oraz przyjaciół jest mu znacznie łatwiej. Jest za to bardzo wdzięczny.


Heliodor oraz Sapphire :D

Mam nadzieję, że spodobała Wam się historia mojej ulubionej figurki, chciałam bowiem stworzyć coś powodującego przysłowiowe ciepło na sercu. Więc pamiętajcie - nie ukrywajcie samych siebie, gdy nie jest to dla Was korzystne. A gdy macie taki sam problem, zwróćcie się do zaufanej osoby - będzie Wam łatwiej pokonać trudności!

Kocham Was wszystkich i życzę Wam miłego dnia!

1. Witajcie!

Witajcie wszyscy, którzy czytają ten wpis! 

Na tym blogu zamierzam opowiadać głównie o mojej kolekcji Littlest Pet Shop. Możecie spodziewać się więc wpisów o nowych nabytkach, moich maniach, ulubionych figurkach i innych tematach związanymi z tymi zwierzątkami. Postaram się także od czasu do czasu zrobić sesje fotograficzne. Może teraz opowiem coś o sobie...?

Mam na imię Amelia, lecz możecie się do mnie zwracać jak tylko chcecie. Jestem nastolatką, która (jak można wywnioskować) kolekcjonuje nasze ukochane petshopy. Moją ulubioną (na ten moment!) figurką jest ten oto tabby cat o imieniu Heliodor (może opowiem o nim w następnym poście?).

Mam nadzieję, że się polubimy i spędzimy ze sobą wiele dobrych chwil.

Do zobaczenia! :D